Taki pomysł:
Wybieramy zwycięzcę zawodów (które się już odbyły), lub rekordzistę toru (to pewnie ta sama osoba...). Liczymy jego średni czas z rekordów (R1). Następnie należy go postawić na wadze i dodać na karta tyle kilogramów żeby kierowca ważył 90kg (jak waży 50 dodajemy 40 jak waży 60 dodajemy 30 itd). Właściciele toru pozwalają przeprowadzić sesje treningową a następnie 3 sesje pomiarowe. Z sesji pomiarowych liczymy średni rekord (R2). Jeżeli jest jakaś różnica liczymy (R1 - R2)/(dodane kilogramy) co daje nam średnią stratę/zysk na jeden kilogram.
Zalety takiego rozwiązania:
- robimy to raz i ucinamy dyskusję na temat wagi, wyliczając teoretyczny współczynnik wpływu wagi na czas na naszym torze w Tychach
- pomiaru dokona zawodnik najlepszy technicznie i pokaże to nam ile jeszcze musimy się podciągnąć
- zawodnik będzie musiał kręcić najlepsze czasy aby udowodnić, że jego dobre wyniki z zawodów to nie tylko zasługa wagi - dodatkowa motywacja
- odpowiadamy na nurtujące ciężkich amatorów pytanie: CZY WAGA MA ZNACZENIE?
Wyniki pomiarów umieszczamy na stronie internetowej. Będzie to ukłon właściciela w kierunku klientów którzy w znakomitej większości to amatorzy. Po wypadzie z kolegami na karty można przy piwku przedyskutować temat czasów i dojść do wniosku: obaj jesteśmy beznadziejni technicznie ale Ty jesteś po prostu lżejszy
Dzięki czemu zapanuje zgoda, a w głowach zakiełkuje pomysł powrotu na tor i poprawienia czasów.
Oczywiście ten współczynnik nie powinien w żaden sposób wpływać na zawody. Regulamin dopuszcza starty zawodowców i nie przewiduje podziału na kategorie wagowe - tyle w temacie.